środa, 5 sierpnia 2015

00. prolog { chaos w mojej głowie. }

muzyka do prologu.

"Are you okey? Are you okay, Harry? Are you? A r e  y o u?"

W mojej głowie natarczywie krąży w kółko to jedno pytanie. Czuję jak głowa zaczyna mi pulsować, i z minuty na minutę ból zaczyna rozprzestrzeniać się coraz bardziej. Leżę swobodnie na łóżku, oddycham ciężko i czuję przyśpieszony puls serca. Przez uchylone okno wpada letni wiatr, delikatnie poruszając firanką. Zegar na przeciwległej ścianie wskazuje godzinę dziewiętnastą, jednak w pokoju w którym się znajduje jest ciemno. Wszystko to z powodu zasłoniętych rolet, które uniemożliwiają dostanie się promieni słonecznych do środka.

Co jakiś czas pękam.
Po prostu.
Coś we mnie zaczyna się rozpaczliwie drzeć mimo, że usta milczą.
Tak jakby ktoś dźgał mnie nożem prosto w serce, a na mojej twarzy nie poruszył się ani jeden mięsień.
Tak mniej więcej czuję w tych momentach...
Przychodzą nagle.
Przez cały czas potrafię utrzymać w sobie pozytywną myśl i nadzieję, a potem to nagle znika i wtem pojawia się to dziwaczne uczucie...

Czasami, właśnie w tych momentach wątpię w sens tego wszystko, a ułamek sekundy po pojawieniu się tej myśli w moim umyśle krople łez spływają po moich policzkach coraz gęściej, gdyż to jest właśnie to czego pragnę najbardziej na świecie... i nawet najmniejszy ślad myśli, że mógłbym to stracić tak potwornie boli. To okropne.
To dla mnie zbyt wiele.
Ja chyba naprawdę zaczynam się gubić... w tym wszystkim, i w ogóle, eh.
Bywają chwile takie jak teraz, że zaciska mnie od środka jakaś gorycz i apatia.
I najgorsze, że nie potrafię nad tym do końca zapanować, bo to po prostu mi się zdarza.
Jakby mój organizm chciał wylać na zewnątrz przez łzy mój wewnętrzny smutek gromadzony przez minione  kilkanaście czy kilkadziesiąt już tygodni.
I w tych momentach jakbym tracił wszystkie siły na walkę, ogarnia mnie jakaś taka specyficzna obojętność, mam ochotę zamilknąć i oddalić się na trochę. 
Może z lekka zdystansować się. 
By tak nie bolało...
Czasami po prostu rozrywa mnie od środka od smutku i tęsknoty.
Niejednokrotnie mam wrażenie, że chodzę z otwartą raną, kapie z lekka z niej krew, a ja muszę udawać, że wszystko jest w porządku.

"Te momenty, gdy siedzimy osobno, pół podłogi, jedno krzesło, ściana. Odległości to śmieszna sprawa. Czasami pół słowa to za dużo. Część imienia. O jedną ósmą ramienia za daleko, za blisko. Połowa języka. Połowa stopy. Blisko, daleko, bliżej, dalej, za blisko, za daleko, za późno, za wcześnie. Odległość opisywana czasem. Mam do ciebie dwie minuty stopami. Mam do ciebie osiem uderzeń serduchem o żebra. Mam pół języka, druga połowa się gdzieś w tobie już zgubiła. Poszukam palcami, zacznę od pleców, od brzucha, zacznę od piersi. Znajdę. Może ugryź, ból mnie poprowadzi, ból mnie uśmiechnie, ból zacznie się wspinać po nerwach, jeden impuls za impulsem, korale, nitka, uśmiech, ból." *
  
Nie chcę jutro nigdzie jechać, iść. Nigdzie. Zaraz się rozpłaczę, z bezsilności. Wszystko zaczyna (ekhm, już dawno zaczęło) mnie przerastać. Eh.

Trochę mam wszystkiego dość.
Co ja sobie myślałem te kilka lat temu?
Że życie dzień w dzień pod przykrywką nie okaże to się ciężkie?
Że brak możliwości, żeby swobodnie wyjść, z kimś kto jest dla Ciebie tą idealnie pasującą połówka będzie przyjemne?
Że okazywanie sobie czułości w ukryciu albo z wielką powściągliwością nie będzie sprawiało problemu?
Ile można trwać w tajemnicy z miłością do cholery?
Czuję się przez to wszystko jak w takiej szklanej klatce... mogę to ujrzeć, ale nie mogę mieć.

Przemyka mi myśl, że może posłuchanie muzyki coś by pomogło, ale nie chce mi się podnosić z łóżka i sięgać po telefon oraz słuchawki znajdujące się na komodzie. Leżę tak w bezruchu, powoli wdychając powietrze i wydychając je.
Uh, byle to wszystko przetrwać. Kiedyś w końcu będzie tak jak powinno być. Dam radę. Muszę. Z głębin mojej świadomości zaczynają płynąć optymistyczne myśli. Przebijają się przez kłęby toksycznych i destrukcyjnych myśli, zdobi je czerń, która jest bardziej mroczna niż w najciemniejszą noc.
Hm, cóż, łatwiej byłoby mi, gdyby ktoś mi dobitnie udowodnił, że jeszcze będzie dobrze. Zdecydowanie.

  ''Pomimo kłopotów w ciemności
  Zatrzymam całe światło dla Ciebie.
  Dajemy sobie tą świecącą gwiazdę.
  Sami, zupełnie sami."

______________________________________________________
Ochocki, Vithren "Włóżkowstąpienie"


CZYTAM = KOMENTUJĘ

3 komentarze:

  1. Widzisz...Zakochałam się. Tak po prostu. Zwyczajnie.
    Tekst jest piękny, cudowny. Dobrze dopracowany. Do tego muzyka wzbudziła mroczny, ale i smutny nastrój.
    Oczarowana będę czekać na pierwszy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeny, dziękuję! Tak bardzo miło słyszeć mi te słowa!
      A pierwszy rozdział już niedługo. :)

      Usuń
  2. Serdecznie zapraszamy na konkurs:
    http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/p/konkurs.html

    Konkurs jest castingiem do wzięcia udziału w projekcie NWK (Napiszmy Wspólną Książkę). Najlepsi autorzy, w zależności ile prac nadejdzie, dostaną się do projektu i podejmą się zadania współpracy. Mogą przejść nawet wszyscy, to zależy od stylu i poziomu opowiadania. Zachęcamy osoby, które już trochę piszą i nie robią podstawowych błędów. Nie wymagamy tutaj pisarzy, spokojnie.

    OdpowiedzUsuń